Ratowanie pogańskiej Europy

Stokrotny plon z jego przelanej krwi

Kazanie z Nieszporów ku czci św. Wojciecha Gniezno, 24 kwietnia 2004 r.

Bp Stanisław Wielgus

Bp Stanisław Wielgus

Kult św. Wojciecha

Już 1007 lat minęło od męczeńskiej śmierci św. Wojciecha, a mimo to jego kult pozostaje w świadomości polskiego narodu ciągle żywy, co więcej w ostatnich kilkunastu latach wyraźnie przybiera na znaczeniu. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że dzięki Kościołowi gnieźnieńskiemu tak uroczyście mogliśmy obchodzić milenijny jubileusz śmierci tego wielkiego Świętego oraz jubileusz związanego z jego osobą słynnego zjazdu gnieźnieńskiego, ale zwłaszcza dlatego, że całe życie i dzieło św. Wojciecha, tak nierozerwalnie związanego z dziejami Polski i kilku innych krajów Europy Środkowej, wyraża uniwersalne wartości duchowe, które przez dwa tysiąclecia kształtowały i jednoczyły najważniejsze elementy kultury europejskiej, a także wyrażały jej chrześcijańskiego, zrodzonego z Ewangelii ducha.

Zwornik Europy

Świadomość wagi reprezentowanych przez św. Wojciecha wartości, jego głęboko chrześcijańskiej postawy, ma dla nas szczególne znaczenie teraz, w momencie ważnego aktu jednoczenia się Europy. Przed tysiącem lat postać św. Wojciecha połączyła Europejczyków. U jego grobu spotkali się i zaprzyjaźnili ze sobą cesarz Otto III i Bolesław Chrobry. Nasze narody i ich władcy spotkali się wówczas przede wszystkim na płaszczyźnie duchowej. W tym sensie św. Wojciech jest promotorem jedności europejskiej także dziś. Jedność Europy będzie bowiem rzeczywista i przyniesie wszechstronny rozwój wszystkim Europejczykom tylko wówczas, gdy będzie budowana na prastarych europejskich wartościach duchowych. Europa ma bowiem swoją tożsamość i swojego ducha, który różni ją od innych cywilizacji.
Na kształtowanie się każdej cywilizacji decydujący wpływ miały zawsze religie, wyznawane przez określone ludy i narody. W kształtowaniu się cywilizacji europejskiej taką rolę odegrało i nadal odgrywa chrześcijaństwo, niezależnie od tego, że niektórzy ludzie żyjący w jego kręgu nie wierzyli i nie wierzą po chrześcijańsku. Ujął to pięknie znany francuski historyk Braudel, który powiedział, że Europejczyk, nawet jeśli jest ateistą, to nosi w sobie etykę i sposób postrzegania świata, które mają głębokie zakorzenienie w tradycji chrześcijańskiej. I nadal jest on z pochodzenia chrześcijaninem; chrześcijaninem, który stracił wiarę.
Proces odrywania się kultury od tradycji chrześcijańskiej, który rozpoczęli wpływowi ateistyczni pisarze oświeceniowi - zwłaszcza francuscy i angielscy - trwa nadal, a nawet narasta w niektórych, dawniej głęboko chrześcijańskich, społeczeństwach europejskich. Ale mimo to żyją one jeszcze dziedzictwem chrześcijaństwa. I to nie tylko w sferze zewnętrznego obyczaju świątecznego. Wszystkie moralne pojęcia współczesnych Europejczyków, wszystkie uzasadniające je zasady, wszystkie postawy - indywidualne i społeczne - związane są jeszcze z chrystianizmem; chociaż niekiedy już zupełnie nieświadomie. Takie wartości, jak: nietykalność ludzkiej osoby, szacunek dla każdego człowieka, poszanowanie jego praw - do życia i własności, równość, wolność, braterstwo, szacunek dla słowa, nakaz wszechstronnego rozwijania zdolności, uczenia się i uczenia innych, nakaz dzielenia się zdobytą wiedzą z innymi, dochowywanie układów oraz wiele innych wartości - to skutek wielowiekowego oddziaływania chrześcijaństwa w Europie, w Ameryce, a także na innych kontynentach. To przecież chrześcijaństwo zniosło dyskryminację i odrzuciło grecko-rzymski podział ludzi na barbarzyńców i niebarbarzyńców, na obywateli i nieobywateli, na wolnych i niewolników. To chrześcijaństwo zjednoczyło wszystkich ludzi w jedną wspólnotę braci i sióstr będących dziećmi tego samego Ojca - Boga. Chrześcijaństwo rozwijało też naukę i ratowało przed zagładą skarby antycznej pogańskiej kultury. Dzięki chrześcijaństwu stworzono już w VI wieku szkolnictwo powszechne, a potem liczne szkoły wyższe i uniwersytety. To właśnie chrześcijaństwo, przez swoje otwarcie na wiedzę, dostępną dla wszystkich, a nie tylko dla wtajemniczonych, już w XIV wieku dało podstawy nauce nowożytnej, matematycznie wyjaśniającej świat.

Agresywne rydwany

Ten olbrzymi wpływ chrześcijaństwa na Europę ciągle jeszcze trwa. Lecz związek wielu ludzi z prawowiernym chrześcijaństwem słabnie. Jak powiedział niedawno prawosławny arcybiskup Christodoulos, coraz powszechniejsze stają się postawy wielu Europejczyków sprzeczne z człowieczeństwem, a cynizm i prymitywizm zajmują miejsce sprawiedliwości. Coraz bardziej wpływowe stają się siły, które chcą redukować ludzkość do szarej masy, zdolnej tylko do produkowania i konsumpcji, z krótką przerwą na rozrywkę, po której człowiek jest już tylko "pustym workiem". Agresywne rydwany neomarksistowskich, zrodzonych w 60. latach XX wieku, teorii wychowawczych sieją zniszczenie w edukacji, pozbawianej jakiegokolwiek ładu etycznego. Równają one ze sobą dobro i zło, podłość i szlachetność, prawdę i fałsz, zboczenie i cnotę - prowadząc w ten sposób rzesze młodych ludzi do kompletnego chaosu moralnego i łamiąc bezwzględnym atakiem politycznym i medialnym tych ludzi, którzy buntują się jeszcze przeciw totalitaryzmowi ateistycznego libertynizmu, dążącego konsekwentnie do zastąpienia w życiu i świadomości Europejczyków etosu judeochrześcijańskiego tzw. poprawnością polityczną, z jej kompletnym relatywizmem etycznym, egoistycznym hiperindywidualizmem, krańcowym hedonizmem i ścigającym zawzięcie jakiekolwiek ślady patriotyzmu kosmopolityzmem. Towarzyszy temu wszechobecna propaganda konsumeryzmu, w którym sens życia sprowadza się do tego, by jak najciężej pracować i jak najwięcej wydawać; by myśleć tak, jak podpowiadają postmodernistyczne i neomarksistowskie media; by bawić się, a nawet głośno śmiać tylko wtedy, kiedy to przewidział reżyser ubliżających poziomowi ludzkiego rozumu filmów, kabaretów i programów, w których bożkiem jest seks, a głównym celem - atak na chrześcijańskie i patriotyczne wartości, wyszydzane i poniżane jako fundamentalistyczne, całkiem niepasujące do nowej Europy.

Jak napisał niedawno w Izwiestiach jeden z rosyjskich intelektualistów, społeczność europejska w pośpiechu przygotowuje wspólną konstytucję, w której nie ma ani jednego zdania, ani jednego słowa o judeochrześcijańskich korzeniach cywilizacji europejskiej. Mamy w niej tylko opis biurokratycznych procedur i ogólne sformułowania o wolności, równości, solidarności i prawach człowieka. Na jakim więc fundamencie - pyta ów dziennikarz - opiera się europejska filozofia wolności, indywidualizmu, ludzkich praw? W imię czego Europejczycy gotowi byliby walczyć i narażać swoje życie? Chyba nie w imię komisji z Brukseli. A jeśli nie ma odpowiedzi, nie ma również siły. Jeśli wszelkim zagrożeniom, których w świecie przybywa, a nie ubywa, w tym także strasznemu zagrożeniu islamskim terroryzmem, europejscy biurokraci potrafią przeciwstawić tylko postchrześcijańską bezsilność ideową, nihilistyczną anarchię moralną, nazywaną eufemistycznie wolnością, oraz biurokrację i prastary, niedający się nigdy zrealizować mit o czekającym nas kiedyś raju na ziemi - to losy Europy, także tej zjednoczonej, sterowanej przez takich ludzi, będą opłakane.

Powrócić do wartości

Losy przyszłej Europy będą opłakane, a planowany jej rozwój niemożliwy, jeśli, jak napisał kilka tygodni temu dyrektor Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej, Europa nie zmieni się w swoich fundamentach - w sferze wartości i mentalności. Tu tkwi punkt ciężkości całej transformacji europejskiej. Nie wystarczy powoływanie coraz to nowych komisji do rozwiązywania rodzących się trudności. Trzeba zmienić cały system prawa i oprzeć go na niezmiennych, niezależnych od takiej czy innej grupy wyborców lub parlamentarzystów, wartościach. Trzeba je oprzeć nie na konformizmie polityków, nie na widzimisię administracji czy egoizmie grup nacisku, lecz na fundamentalnych, sprawdzonych od tysiącleci wartościach. Naprawę gospodarki europejskiej - pisze cytowany autor - trzeba zacząć od refleksji nad stanem ducha i moralnością jednostek i grup społecznych. W zachodnich społeczeństwach europejskich przez ostatnie 50 lat systematycznie i planowo wypierano z życia publicznego wyższe wartości i rozpowszechniano wszelkimi sposobami egoistyczny, nieliczący się z innymi ludźmi hedonizm. Forsowano laicyzację i "poprawność polityczną". Teraz przyszedł czas na zbieranie owoców tych działań, a są nimi: upadek wszelkich autorytetów, nihilizm, utrata sensu życia, skrajny egoizm oraz zanik działalności i odpowiedzialności obywatelskiej olbrzymiej większości uczestników życia społecznego i politycznego. Realizowana w szkołach i na uczelniach wyższych Europy i Ameryki stopniowa eliminacja etyki i religii doprowadziła do pojawienia się niezwykle poważnych zagrożeń o charakterze globalnym, takich jak: dewastacja środowiska naturalnego, eksplozja przestępczości, aborcja, eutanazja, zbrodnicze doświadczenia na ludzkich embrionach, korupcja nawet w naukowych środowiskach, głód, zagrożenie wojną i różnego rodzaju bronią, pazerny konsumeryzm, a przy tym urzeczowienie i ubóstwienie człowieka.

Uratować młodzież

W edukacji młodzieży z ulegających ateistycznej laicyzacji społeczeństw, realizowanej w wielu szkołach, a przede wszystkim w rozlicznych libertyńskich mediach, głównym nakazem jest konsumpcja zaspokajająca nienasycony, rozdymany przez wszechobecną reklamę głód rzeczy; istnieje przymus przyjemności, zabawy i tzw. szczęścia za wszelką cenę - przymus robienia tego, co daje maksimum przeżyć. Młodzieży proponuje się tzw. kulturę instant, wychodząc z założenia, że młodzi nie chcą i nie potrafią czekać. Zgodnie z hasłem: Nasze jest tylko dziś - namawia się ich do seksu, ostrych przeżyć i zakupów. Wszystkich ogarnia cywilizacja supermarketu, przejawiająca się w traktowaniu rzeczywistości jako jednego wielkiego domu towarowego. Etyczne i intelektualne autorytety budzą politowanie. Autorytetem młodzieży cieszą się ci, którzy odnieśli sukces w telewizji, w sporcie, na estradzie albo są przywódcami grup rówieśniczych. To oni zastępują wartości i ideały. Programowo szerzona jest tzw. kultura skoku adrenaliny i ryzyka, kult ciała i przemocy. Ideałem tych współczesnych medialnych edukatorów jest tzw. the global teenager - globalny nastolatek: bez wartości religijnych, narodowych, obywatelskich, kulturowych, tradycyjnych. Do minującą pozycję we współczesnej cywilizacji mają osiągać ludzie wykształceni, dobrze zarabiający, ale pozbawieni jakichkolwiek zasad moralnych.
Taki model edukacji młodych pokoleń realizują od lat różne czasopisma, określone programy telewizyjne i radiowe, internet oraz kabarety, wyszydzające chrześcijańskie wartości. Dzieje się to także i u nas. Wystarczy przywołać miesiącami emitowany program Bar, pewien pojawiający się co kilka tygodni w I Programie TVP kabaret i wiele innych. Wszystkie one realizują w mniej lub bardziej otwarty sposób postmodernistyczną edukację globalnego nastolatka, który przecież wkrótce będzie kształtował życie rodzinne, społeczne, polityczne i naukowe społeczeństw zjednoczonej Europy.

"Kamienie wołać będą"

Z tymi wszystkimi zagrożeniami musi się zmierzyć każdy z nas, każdy chrześcijanin. Na miarę naszych możliwości, zwłaszcza przez świadectwo własnego chrześcijańskiego życia, indywidualnego i rodzinnego, zobowiązani jesteśmy do przeciwstawienia się wielorakiemu złu.
W naszej Ojczyźnie jest jeszcze wiele dobra - na pewno więcej niż zła, które jest tak uparcie promowane, rozpowszechniane i banalizowane przez zwolenników "poprawności politycznej". W Europie Zachodniej także jest wielu wspaniałych chrześcijan żyjących według Ewangelii. Oni czekają na naszą religijną i moralną pomoc. Czekają także na to, że w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego weźmiemy gremialnie udział i zagłosujemy na ludzi, którzy pragną budować życie przyszłych pokoleń na fundamencie wartości chrześcijańskich. Czekają na nasze świadectwo o Bogu. W Ewangelii według św. Łukasza czytamy wstrząsające słowa Chrystusa: "Powiadam wam: Jeśli Moi uczniowie zamilkną, kamienie wołać będą" (por. Łk 19, 40).
Niestety, w wielu zachodnich ludzkich skupiskach o Bogu wołają tylko istniejące jeszcze kamienie zabytkowych kościołów i katedr. Ludzie już nie wołają.

Nie dopuśćmy do tego, by gdziekolwiek w Polsce, za nawrócenie której umierali męczennicy, mogło dojść do podobnej sytuacji. Pielęgnujmy wiarę Chrystusową w naszych sercach i w sercach bliźnich, z którymi nas złączył Bóg: w naszych małżeństwach, rodzinach, szkołach, zakładach pracy oraz innych niezliczonych sytuacjach życiowych. Wszędzie tam z mocą i męstwem wyznawajmy naszą wiarę, za którą złożył swoje życie św. Wojciech.
Niedawno prefekt Kongregacji Nauki Wiary - kard. Ratzinger napisał w jednym ze swoich wywiadów, że we współczesnym, ulegającym ateistycznej laicyzacji świecie każdy biskup, każdy kapłan i każdy chrześcijanin powinien znaleźć w sobie siłę i odwagę do przeciwstawiania się rozpowszechnianej dziś przez potężne siły i ich media, a niszczącej wiarę, moralność i kulturę chrześcijańską - "poprawności politycznej".
Chrześcijaństwo atakowały w nieodległej przeszłości dwa złowrogie totalitaryzmy: hitlerowski i komunistyczny. Obecnie podobne cele realizuje postmodernistyczny totalitaryzm bezideowości, przejawiający się w postaci owej "poprawności politycznej".
Nam, dzieciom tej Ojczyzny, której los od tysiąca lat nierozerwalnie związany jest z rzymskokatolickim chrześcijaństwem, nie wolno poddać się temu totalitaryzmowi. Miejmy siłę i odwagę postępować według wskazań Ewangelii, wbrew ideologii konsumeryzmu, laicyzacji, relatywizmu i zdrady Boga.
Przykładem niech będzie dla nas św. Wojciech. Żył w czasach, kiedy wielu biskupów było dostojnikami posiadającymi ogromne majątki i wielką władzę świecką. On, syn książęcy, biskup Pragi, mógł żyć tak jak oni. Jednak przyjmując dosłownie wezwanie Chrystusa do radykalizmu ewangelicznego, do pokory, ubóstwa i ofiary w służbie bliźnim, przeciwstawił się ówczesnemu duchowi czasu. Boso, w skromnych szatach, rozdawszy uprzednio wszystko, co miał, ubogim, odbywa ingres do swojej biskupiej katedry. Po kilku latach wytężonej pracy pasterskiej, zmęczony zmaganiami z pełnymi pychy i chciwości możnowładcami czeskimi, prosi papieża o pozwolenie wstąpienia do klasztoru, a potem jako mnich udaje się na misje do pogańskich, agresywnych Prusaków. Rezygnuje z wojskowej straży, którą dał mu dla osobistej ochrony król Bolesław Chrobry. Zbrojny tylko w Słowo Boże i w miłość dla potrzebującego pomocy bliźniego, w którym widział zawsze samego Chrystusa - idzie wraz z kilkoma współtowarzyszami na spotkanie z pogańskimi Prusakami. Ginie wkrótce z ich ręki, ponosząc męczeńską śmierć za wiarę.
"Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" - mówi w Ewangelii Chrystus (J 15, 13). Cóż bowiem posiadamy cenniejszego z doczesnych dóbr nad życie, dane nam tylko raz - jedyne i niepowtarzalne. Św. Wojciech złożył tę właśnie ofiarę z życia za tych, których chciał doprowadzić do światła wiary. Do końca poszedł w ślady Chrystusa. Dlatego jego misja, pozornie nieudana, przyniosła wielkie owoce dla całego Kościoła, a zwłaszcza dla Kościoła polskiego, którego jest wielkim patronem.

Ratować Europę przed nią samą

W obecnych zmaganiach Europy z dechrystianizacją i ateistyczną laicyzacją, które osłabiają fundamenty jej tożsamości i wiodą ją na manowce, z których nie ma powrotu - konieczny jest Wojciechowy radykalizm ewangeliczny chrześcijan, także nas, Polaków, w przyznawaniu się do wiary i kierowaniu się jej zasadami w życiu prywatnym, rodzinnym, społecznym, politycznym, szkolnym i wszelkim innym.
W rękach Bożych pozostaje los Polski, Europy i całego świata. Ale Pan Bóg potrzebuje właśnie naszych umysłów, naszych serc i rąk, naszej gorącej wiary, aby ten świat i tę ulegającą pogaństwu Europę ratować przed nią samą. Bądźmy tego świadomi. I głośmy Ewangelię wszędzie tam, gdzie postawiła nas Opatrzność. Bądźmy dynamicznymi znakami Bożej transcendencji, żywymi argumentami na istnienie Boga, który jest odwieczną Miłością i Mądrością. Amen.

(Śródtytuły pochodzą od Redakcji)

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl