Przemilczane żydowskie świadectwa

Jerzy Robert Nowak

Długo, bardzo długo, można by wyliczać rzetelne świadectwa żydowskie, korzystnie świadczące o zachowaniu Polaków wobec Żydów w czasie wojny. Świadectwa te, powstałe głównie w dobie wojny lub w pierwszych dziesięcioleciach powojennych, stanowią jaskrawe przeciwstawienie wymyślanych w ostatnich latach antypolskich uogólnień – konfabulacji Jana Tomasza Grossa. Porównajmy np. występujące u Grossa rasistowskie potępienia ogółu polskich chłopów za rzekomą chciwość i krwiożerczość z obrazem tychże chłopów, kreślonym we wspomnieniach Abrahama D. Feffera. Pisał on m.in.: „Jeszcze dziś szczęśliwie ocaleni z mojego shtetl dobrze pamiętają i podchodzą z wielką miłością i szacunkiem do pomocy niesionej przez odważnych chrześcijańskich chłopów, żyjących w pobliskich wioskach, w których pracowaliśmy w ciemne zimowe dni. W Polsce ukrywanie Żydów lub ich karmienie było karane śmiercią, najczęściej przez powieszenie. Pamiętajmy, jak ci mężczyźni, kobiety, pomimo grożącego im wielkiego niebezpieczeństwa, otwierali drzwi do swoich biednych chat, by podzielić się z nami gorącą zupą, chlebem i ziemniakami” (por. „My Shtetl Drobin: A Saga of a Survivor”, Toronto 1990, s. 22. Cyt. za: I.C. Pogonowski, „Antypolski talk-show”, w polonijnym „Głosie Polskim”, w Toronto, w Kanadzie, z 20 listopada 2001 r.).
Nader uczciwą ocenę zachowania polskich wieśniaków znajdujemy również w książce wydanej przez Zeva Tzurnamala ku pamięci Żydów z Łaska. Czytamy tam m.in.: „Musimy pamiętać o tych wszystkich ludziach, nie będących Żydami, którzy podali pomocną dłoń, by ocalić wielu (Żydów) z naszego miasta, kiedy uciekli oni od nazistowskich morderców (...). Wieśniakach, którzy dzielili chleb i rzucali rzepą na drogi lub do samochodów wiozących głodnych ludzi pod eskortą SS. Chłopach, którzy oddawali swoje buty bosym i słabym (por. Z. Tzurnamal, „Lask: sefer zikaron”, Memorial Book of Lask. Tel Aviv: association of Former residents of Lask in Israel, 1968, pages 124-125. Cyt. za: I.C. Pogonowski, „Antypolski...”, op.cit.).

Polacy „nie dali się unieść antyżydowskiej nienawiści”

Przypomnijmy również inne ważne świadectwo – ocenę Polaków zawartą w pisanym w czasie wojny dzienniku byłego dyrektora gimnazjum hebrajskiego Chaima A. Kaplana. Początkowo nastawiony bardzo nieprzychylnie do Polaków, Kaplan stopniowo wyraźnie ewoluował w swym stosunku do naszego narodu. Aby wreszcie przyznać 1 lutego 1940 r., że Polacy nie dali się unieść antyżydowskiej propagandzie nienawiści, szerzonej przez nazistów. Jak pisał Kaplan: „Naród polski, ciemiężony i upokorzony, pogrążony w głębokiej depresji po przeżywanej teraz katastrofie narodowej, nie okazał się zbyt wrażliwy na tę propagandę. Naród ten rozumie, że zwycięzca jest jego odwiecznym wrogiem, i że wróg ten walczy nie tylko z Żydami, lecz także z Polską. Wspólne cierpienia przybliżyły serca, a barbarzyńskie prześladowania wymierzone w Żydów doprowadziły do wzbudzenia dla nich sympatii. Milcząco, bez słowa, dawni rywale, zaczynają odczuwać, że są braćmi w nieszczęściu, że mają wspólnego wroga, który nie pragnie niczego innego, jak ich zniszczenia. Taka postawa wobec Żydów grozi załamaniem się całej strategii politycznej zwycięzców...” (podkr. – J.R.N. „Scroll of Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan”, New York and London 1965.
Jednoznacznie sympatyczne dla Polaków relacje napotykamy m.in. we wspomnieniach Barucha Milcha z Kresów Wschodnich. Opisując okrutną pacyfikację Żydów w miasteczku Tłuste (powiat Zaleszczyki), Milch odnotował: „Godne uwagi są głosy i postawa społeczeństwa aryjskiego podczas i po akcji. Prawdą jest, że część tego społeczeństwa, a to w większości Polacy, z odrazą patrzyła na to wszystko, nie jedli i nie mogli wykonywać obowiązków pracy życia codziennego, w ramach możliwości pomagali i chowali biednych męczenników...” (por. B. Milch, „Mój testament”, „Karta”, luty 1991, s. 22).
Warto zacytować również komentarz słynnego polskiego pisarza pochodzenia żydowskiego Leopolda Tyrmanda, opublikowany w 1976 r., na temat programu amerykańskiego kanału telewizyjnego NBC. Tyrmand napisał, iż w tym kanale „jakiś bęcwał powiedział, że Polacy pomagali Hitlerowi mordować Żydów – kłamstwo rzucone z dziennikarską bezczelnością, nonsens i obelga, a także krzywda dobrego imienia narodu” (por. L. Tyrmand, „Co i jak”, londyńskie „Wiadomości” z 20 czerwca 1976). Cóż, jak wiemy, dziś takich ludzi jest znacznie więcej niż w 1976 r., w czasie, kiedy powstał tekst L. Tyrmanda – vide J. T. Gross et consortes.
Wśród najcenniejszych świadectw prawdy o Polakach w czasie wojny w 1997 r. znajdujemy list żydowskiego reżysera J. S. Kutrzeby do prezesa telewizyjnego kanału 13 (Channel 13) Williama Bakera w Nowym Jorku. Kutrzeba pisał, że zdecydował się wstrzymać współpracę z tym kanałem po wielu bezskutecznych protestach przeciw pokazywaniu w tej telewizji antypolskiego filmu „Shoah” w reżyserii Mariana Marzyńskiego. W swym liście otwartym Kutrzeba akcentował m.in.: „Dostawałem po prostu mdłości, oglądając tak krzywdzące przedstawienie roli Polaków podczas brutalnej okupacji Polski przez Niemcy (...). Film ten podsycał antypolską propagandę (...). Byłem zaskoczony pokazaniem przez Pana zespół tak straszliwie tendencyjnego filmu Mariana Marzyńskiego (...). Polacy uratowali moje życie przy pewnym zagrożeniu dla ich własnego życia. (...) Portretowanie głównie antysemitów w dzisiejszej Polsce we wspomnianym filmie uderza w godność wielu szlachetnych i dzielnych Polaków, wyklucza pamięć setek tysięcy Polaków, którzy walczyli wraz z aliantami od Tobruku i Monte Cassino po «bitwę o Anglię», i pamięć wyzwalania przez pierwszą dywizję pancerną niektórych krajów europejskich, a także tysięcy Polaków z Armii Krajowej, jak i «Żegoty», podziemnej organizacji, która uratowała tysiące Żydów. Dlaczego tego wszystkiego nie pokazuje się w mediach? Dlaczego nie jest znane to, że setki katolickich księży i zakonników tracono lub posyłano do obozów koncentracyjnych za ukrywanie Żydów?” (cyt. za znajdującą się w moim posiadaniu anglojęzyczną kilkustronicową kopią listu otwartego reżysera J.S. Kutrzeby do prezesa W. Bakera).

Czy Żydzi zdobyliby się na tak wielką pomoc?

Żydowski pisarz Dawid Klin, w czasie okupacji oficer łącznikowy między AK a „Żegotą”, opisał polskiemu publicyście Andrzejowi Chciukowi swe wystąpienie na jednym ze spotkań w Izraelu. Kiedy powiedział tam, że „naród polski, jako całość, działał heroicznie w swej postawie wobec Żydów”, został natychmiast zakrzyczany okrzykami, że to nieprawda. Klin odpowiedział: – Wiem, że to prawda, ponieważ tam byłem. I zapytał: – Jeśli zaś doszłoby do odwrotnej sytuacji, ilu z Was ukrywałoby Polaków i ryzykowałoby w ten sposób swoje życie? Odpowiedzią było nagłe milczenie. – Well, widzicie sami – skomentował Klin (wg. A. Chciuk, w: „Saving Jews In War-Torn Poland 1939-1945”, z przedmową S. Korbońskiego, Melbourne 1969, s. 18).
Warto przytoczyć w kontekście powyższej wypowiedzi uwagi profesora literatury jidysz i dyrektora ośrodka kultury Żydów polskich na hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie Chone Shmeruka. W wywiadzie, udzielonym w 1990 r., Shmeruk stwierdził m.in.: „Wielu moich kolegów i znajomych ma pretensje do Polaków, że w tym kraju nastąpiła zagłada Żydów. I mają żal, że w tym czy innym indywidualnym przypadku Polacy mogli pomóc, a nie pomogli (...). Przypuszcza się, że gdyby Polacy odnieśli się inaczej do tego, co stało się na ich ziemi, może więcej Żydów by się uratowało. To są bardzo ciężkie oskarżenia. A ja na nie odpowiadam: trudno sądzić kogokolwiek. Gdyby było na odwrót, to czy jesteś pewny, że byłbyś lepszy? To znaczy, że gdyby Żydzi mogli przeżyć, a Niemcy zabijaliby Polaków w tej samej proporcji, to czy ty zachowałbyś się inaczej? Proszę pana, my wiemy, co robiła policja żydowska” (por. „Antysemityzm to nienawiść do każdego obcego”. Rozmowa M. Zaręby z C. Shmerukiem, „Tygodnik Powszechny”, 25 lutego 1990).
Warto przypomnieć tu też cenne, choć – niestety – niezbyt liczne wystąpienia niektórych osób ze środowisk żydowskich w listach do prasy amerykańskiej przeciwko nagonce na krzyż w Oświęcimiu. Przykładowo: Żydówka Marianna Suan z New Rochelle tak pisała w liście publikowanym w „New York Times”: „Do redaktora. Będąc Żydówką, która przeżyła Oświęcim, jestem głęboko zaniepokojona zatargami o tamże istniejące krzyże. Fakt, że naziści postanowili spalić więcej Żydów niż rzymskokatolickich Polaków, nie znaczy, że polskie nieżydowskie ofiary nie zasłużyły na upamiętniający krzyż na honorowym miejscu, wśród bratnich ofiar żydowskich. Polscy kacetowcy odczuwali tak samo dotkliwie lodowate wiatry straceń, jak i ja. Ja chcę i muszę poświadczyć fakt, że byłam ocalona przez katolickich współwięźniów, którzy z wielkim ryzykiem narażali swe życie w Oświęcimiu i w Mauthausen w Austrii. Mam nadzieję, że rząd polski nie ulegnie naciskom, by usunąć te symbole czci.
Zamiast budowania pomostów ku lepszemu zrozumieniu, takie nienawistne urągania nie dopomogą, lecz tylko przyczynić się mogą do antysemityzmu” (por. „New York Times” z 27 grudnia 1998 r.).
Od dawna myślę, że najcelniejszą odpowiedzią na potwarze Grossa i podobnych mu oszczerców byłoby jak najszybsze wydanie w głównych językach światowych wyboru 100-150 uczciwych świadectw Żydów uratowanych przez Polaków. Ich bezpośrednie świadectwa z doby wojny stanowiłyby najlepsze przeciwstawienie antypolskim kłamstwom, wymyślanym w ostatnich latach przez hochsztaplera zza Oceanu. Pokryciem kosztów wydania takiego wyboru za granicą powinno się zająć polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych – byłaby to wszak bardzo znacząca przysługa dla polepszenia tak zdeformowanego dziś obrazu Polaków w świecie. Czy zrobi to jednak MSZ pod „batutą” Radosława Sikorskiego, który pokazał tak wiele zobojętnienia na sprawy rodaków na Obczyźnie (zamykanie polskich instytutów kultury czy niektórych bardzo potrzebnych ambasad, tak jak w Urugwaju)... „Przypuszczam, że wątpię” – napisałby o tym nieodżałowany Kisiel. Obawiam się, że pozostaje tylko szukanie prywatnych sponsorów.

"Niedziela" 11/2011

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl