Czy ateistów można zostawić w spokoju?

Ks. Andrzej Przybylski

Wczoraj długo rozmawiałem z moim rówieśnikiem, który mówi o sobie, że jest ateistą. Poruszyliśmy bardzo dużo tematów. Zaczęło się od problemu: wolność człowieka a konieczność życia według Bożych planów. Mówiliśmy o boskości Jezusa, ale też o wielu bolesnych sprawach w historii Kościoła, które pokazują, że ludzie wierzący nie żyli według Ewangelii. Na koniec mój rozmówca zapytał, dlaczego my, katolicy, tak prześladujemy ateistów, dlaczego nie możemy zrozumieć, że to jest ich wolny wybór i mają prawo do takiego poglądu na świat.
Piotr K.

Broń nas Boże, żebyśmy kogokolwiek prześladowali! Nie wiem, jak jest w pojedynczych przypadkach, ale z pewnością Kościół, głosząc naukę o godności i wolności człowieka, przeciwstawia się wszelkim prześladowaniom. Jeśli więc gdzieś one mogą się zdarzyć, to nie jest to zgodne z nauką Kościoła i nie ma na to w Kościele żadnego przyzwolenia. Zgodzę się też z twoim kolegą, że jako katolicy, w naszej rozmowie z ateistami musimy mieć dużo zrozumienia i miłości. Ateizm bowiem nie zawsze jest prostym i cynicznym wyborem człowieka, nie zawsze też wynika z chęci przeciwstawienia się lub walki z chrześcijaństwem, a często wiąże się z wewnętrzną filozofią życia i postrzegania świata. Dla nas, katolików, jest to błędny i niezrozumiały pogląd na świat, ale dla ateistów może to być jedyny do przyjęcia w danym momencie sposób pojmowania rzeczywistości.
Spotkałem w swoim życiu dorosłego i wykształconego człowieka, który mówił mi, że szanuje naszą wiarę i bardzo chciałby uwierzyć w Boga, ale nie jest to dla niego tylko kwestią chcenia i decyzji. Brakło mu pewnie łaski wiary, choć wierzę, że przez takie wyznanie był już bliski spotkania z Bogiem. Nie możemy więc prześladować ateistów ani też ich potępiać i łatwo osądzać. Mamy jednak prawo modlić się za nich i głosić im Chrystusa. To wynika z naszej wiary i jest podstawą misyjności Kościoła.
W jednym ze swoich przemówień Ojciec Święty Benedykt XVI przypomina wierzącym konieczność głoszenia Chrystusa wszystkim ludziom i tłumaczy bezzasadność twierdzenia, że trzeba niewierzących zostawić w spokoju. Pozwolę sobie przytoczyć fragment jego przemówienia: „U wielu dostrzegamy pokusę, by myśleć o innych w następujący sposób: «Dlaczego nie mielibyśmy zostawić ich w spokoju? Są autentyczni, odnaleźli swoją prawdę. A my mamy swoją. A zatem żyjmy razem w pokoju, pozostawmy innych takimi, jacy są, aby mogli odkryć swą autentyczność na swój własny sposób». Lecz jak człowiek może odkryć swą autentyczność, jeśli nie odkryje, że w głębi jego serca faktycznie kryje się tęsknota za Jezusem, że rzeczywista autentyczność człowieka polega właśnie na komunii z Chrystusem, a nie na odłączeniu od Niego? Inaczej mówiąc: jeśli my znaleźliśmy Pana i jeśli On jest światłem i radością naszego życia, to skąd mamy mieć pewność, że komuś, kto nie odkrył Chrystusa, nie brakuje jakiejś istotnej części życia i że nie jest naszym obowiązkiem ukazać mu tę istotną rzeczywistość? To, co wydarzy się później, zostawmy Duchowi Świętemu i wolności każdego człowieka. (…) Nikomu nie wyrządzamy krzywdy, gdy ukazujemy mu Chrystusa, gdy dajemy mu możliwość, by stał się autentyczny i doświadczył radości płynącej ze znalezienia życia” (Benedykt XVI, Rzym 2005).
Myślę, że w tym fragmencie papieskiego nauczania jest odpowiedź na postawione pytanie. Nie możemy ludzi niewierzących w żaden sposób prześladować, odrzucać, nie szanować, ale mamy też prawo żyć swoją wiarą, głosić swoje poglądy, bronić chrześcijańskich prawd wiary, bo chrześcijaństwo to dla nas nie tylko jakiś pogląd na świat czy jakiś zestaw idei, chrześcijaństwo to Osoba, Wydarzenie, Życie. Musielibyśmy przestać żyć, żeby przestać głosić Tego, który przez wiarę stał się całym naszym życiem.

"Niedziela" 33/2009

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl