"Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10,30)

Arcybiskup Józef Michalik

Arcybiskup Józef Michalik

Bardzo krótka jest ewangelia, którą Kościół chce dziś pożywić swoich wiernych. Tylko tyle, nie więcej, usłyszą dziś ludzie zgromadzeni gdziekolwiek na Mszy św. Ten krótki fragment mowy Jezusowej z uroczystości poświęcenia świątyni w Jerozolimie zawiera jednak to, co najważniejsze: "Ja i Ojciec jedno jesteśmy". Jezus mówi wyraźnie, że jest Bogiem, Bożym Synem. Tak zrozumieli Go słuchacze.
Takie słowa muszą szokować, wszak burzą porządek naszej logiki, zbudowanej na codziennych doświadczeniach. Taką deklarację można przyjąć tylko poprzez wiarę, inaczej się nie da!
Jan ewangelista w następnym wierszu zrelacjonuje to, co widział: "porwali kamienie, aby Go ukamienować za bluźnierstwo, bo będąc człowiekiem uważał siebie za Boga" (J 10,31).
Nie wszyscy jednakże chwycili za kamienienie, byli i tacy, którzy znali Jego głos i poszli za Nim, obserwowali czyny które działał, a były to dzieła jakich żaden człowiek nie może dokonać: uciszał burzę, wypędzał szatana i uzdrawiał jednym słowem. Zaledwie przed chwilą przywrócił wzrok niewidomemu od urodzenia.
W tym wielkim splątaniu wydarzeń i słów trudno było zachować to, co najważniejsze i dlatego Pan Jezus przypomniał, że ci, którzy go znają idą za Nim a On im "da życie wieczne".
Oto niezwykle ważne przesłanie skierowane do wystraszonego, zagubionego człowieka: nie bój się, nie lękaj, jest Bóg, Jezus jest Bogiem i daje życie wieczne.
Tu się otwiera nowa perspektywa. Wieczność, nadprzyrodzoność. Dotykamy jej, wchodzimy w nią dzięki Jezusowi Zmartwychwstałemu i żyjącemu w Kościele, Jezusowi, który karmi nas swoim Ciałem w Komunii świętej. Pokrzepiajmy przeto i pogłębiajmy naszą wiarę i ożywiajmy miłość, abyśmy "nie zginęli na wieki i aby nikt nie wyrwał nas z Jego ręki". Ewangelia jest dobrą nowiną nie tylko o życiu wiecznym, ale także o tym, że to codzienność prowadzi do życia wiecznego. Wezwanie do życia wiarą jest wezwaniem do uświęcania się w codzienności kontaktu z Bogiem i ludźmi, w relacji do siebie samego i zadań, które sobie stawiamy, lub które stawia nasze życie.
Nie bójmy się świata i nowych wyzwań, nie lękajmy się ludzi, nie zamykajmy przed nimi ani naszych domów, ani serc. Nowe trudności zawsze przeżywa się w nowy sposób. W wielu wypadkach stajemy wobec sytuacji nieoczekiwanych, ale przecież nie jesteśmy sami. Są ludzie, nasi bracia i siostry, jest Bóg, zmartwychwstały Chrystus żyje, i "gdzie dwóch albo trzech jednoczy się w Jego imię, tam On jest pośród nich (por. Mt 18.20). Czy ludzie dzisiaj wiedzą, czy chcą wiedzieć, którędy prowadzi droga do uniwersalnego postępu i trwałego rozwoju, do szczęścia, radości i codziennej satysfakcji z życia? - Odpowiedź jest prosta, ale na ile jest zwyczajna na tyle trudna, w wierności prawdzie o Bogu, o mnie samym i o drugim człowieku.
Oto wiadomość dla niejednego szokująca: Wszyscy ludzie są dziećmi jednego Boga i dlatego człowiek człowiekowi jest bratem, a braterstwo to umiejętność podzielenia się i ustąpienia miejsca przy wspólnym stole Ojca, to codzienna pomoc słabszemu, choremu czy niezaradnemu życiowo tylko dlatego, że jest bratem, że i nad nim czuwa nasz wspólny Ojciec. Stajemy dziś na progu czasów nowych, a może lepiej byłoby powiedzieć, że wchodzimy w okres nowej odpowiedzialności, naszej odpowiedzialności za nowe, kolejne zadania w Ojczyźnie, w Europie i w świecie.
Jesteśmy świadkami wydarzenia niezwykłego, narody i państwa otwierają swe granice, armaty i lufy karabinów nie są już wycelowane w człowieka stojącego na progu Polski, Niemiec, Słowacji i Czech, Francji i Węgier... Czy będzie to początek nowego myślenia, czy będzie to szkoła nowej kultury europejskiej, kultury zaufania, obecności przez współpracę i miłość braterską, przez prawdę i szacunek do innych narodów? Oto zadanie nowe dla nas w nowy sposób szanując wszystkich, uszanować to, co piękne i dobre w Ojczyźnie naszej.
Czymże jest ta Ojczyzna dla mnie? - Jest miejscem i domem gdzie przyszliśmy na świat i otrzymaliśmy łaskę wiary, poznaliśmy ważną prawdę, że Bóg jest naszym Ojcem, a Jezus, Boży Syn naszym Zbawicielem...
To tutaj dzięki rodzinie, szkole weszliśmy w dziedzictwo wiary, wiedzy i kultury rodzimej, która stała się nam oknem nowym na świat, dała nam "paszport" do obecności w świecie ludzi i narodów.
Ojczyzna, to także nasz wspólny obowiązek, to trud wypracowania jej bogactwa duchowego i materialnego, to gotowość do ofiar na rzecz jej dziedzictwa, to poczucie odpowiedzialności za jej historię i za jej przyszłość.
Polska obecna od zawsze w Europie, staje dziś na progu nowej odpowiedzialności w wielkiej rodzinie narodów. Przypomnijmy na początku fakt historyczny, że chrześcijaństwo tworzyło Europę a samej nazwy "Europa" po raz pierwszy w czasach nowożytnych użył papież Mikołaj V (1447-1455) w roku 1453 kiedy upadł Konstantynopol i w obliczu zagrożeń otomańskich, sprawą konieczną i pilną było zjednoczenie sił aby uratować to, co przez wieki utworzył Kościół w pokojowej współpracy z kulturą grecką i rzymską, żydowską i arabską.
Także i w nowoczesnej Europie trzeba uszanować tożsamość każdego narodu i zdawać sobie sprawę "z trudności połączenia mocnej tendencji zintegrowania wszystkiego i wszystkich w Unii Europejskiej z prawem do zachowania tożsamości każdego narodu" (Giscard d'Estaing). Ostatnie miesiące pokazały na nowo jak trudno tworzone bywają dzieła dobre, jak trudno jest uznać zdrową hierarchię wartości, gdzie prawo do obywatelstwa ma Bóg i człowiek, gdzie jednakowo powinno być szanowane prawo do wiary i do jej praktykowania bez naruszania wolności człowieka niewierzącego. Koniecznie trzeba mówić, że bez fundamentów etycznych nowa Europa i dalej będzie kontynentem narodów i państw gdzie będą "równi i równiejsi". I dlatego odbieramy jako prowokację, prowadzącą do rozbicia tejże jedności europejskiej próby pisania takiej konstytucji europejskiej, gdzie nie ma miejsca dla Boga i dla dziesięciu Bożych przykazań, gdzie nie ma gwarancji prawo do życia od chwili poczęcia, ale za to otwiera się szerokie przywileje dla subiektywnej interpretacji dobra jednostki nie bacząc na ciężkie naruszenie praw podstawowych drugiego człowieka, a takim prawem jest przecież prawo do życia, do religii, czy powszechnego dostępu do zdobyczy kultury. Miał rację Papież Jan Paweł II kiedy obserwując eliminację Boga z tekstu Karty Praw podstawowych (Laeken) przestrzegał, że "w świetle wydarzeń które się dokonały w XX wieku staje się ewidentne, że Prawa Boże i prawa człowieka się potwierdzają lub upadają wspólnie" (przemówienie z 16 XII 2000 r.).
Jestem głęboko przekonany, że o przyszłości Europy zdecyduje to czy Bóg będzie w niej miał prawo obywatelstwa i czy u podstaw relacji między narodami i ludźmi stanie sumienie, uznające prawo do życia i godności osoby ludzkiej stworzonej przecież na obraz Boży.
Braterstwo ludzi bez uznania Boga za wspólnego Ojca jest pozbawione najmocniejszego fundamentu. Jezus powiedział: "Ja i Ojciec jedno jesteśmy" - a dzięki Niemu, stajemy się także dziećmi Bożymi.

Drodzy Bracia i Siostry,
Jesteśmy dziś w miejscu, gdzie staje świątynia Bożej Opatrzności. Świątynia, która ma uwiecznić polski płacz za wolnością, ale i przypomnieć, że Bóg widział ów smutek i usłyszał wołanie o ratunek zanoszone w przededniu rozbiorów i że po raz kolejny pozwolił nam doznać smaku owoców wolności. Dla niejednego z nas bywa on cierpki i gorzki niekiedy, ale wszyscy dobrze wiemy, że to nie wolność straciła swój smak lecz ludzki egoizm i prywata niegodnie rujnuje Boży plan miłości do każdego człowieka i rozsiewa nową chorobę przed którą wszyscy powinniśmy się bronić.
Konstytucja 3 Maja została uchwalona w 1791 roku w dramatycznych okolicznościach, ale była wyrazem mądrości i woli życia wolnością całego narodu, który niebawem te wolność utracił, ale nigdy jej się nie wyrzekł.
W dwa dni po uchwaleniu ustawy, Zgromadzone Stany Rzeczypospolitej, zadeklarowały wobec świata, że dar wolności, jest nade wszystko wielkim darem Opatrzności i dlatego uchwalono, cytuję: "na podziękowanie Bogu za zdarzoną chwilę... biskupom polskim zalecamy, naznaczając dzień świętego Stanisława biskupa męczennika, patrona Korony Polskiej, za uroczysty w roku [uznać], który my i potomkowie nasi obchodzić będziemy za dzień poświęcony najwyższej Opatrzności... Aby zaś potomne wieki tym silniej czuć mogły, iż nie utraciliśmy tej szczęśliwej dla ocalenia narodu pory, uchwalamy, aby na tę pamiątkę Kościół ex voto wszystkich stanów był wystawiony i najwyższej Opatrzności poświęcony".
Godzi się przeto przypomnieć o św. Stanisławie i jego dniu, który uroczyście obchodzony w Papieskim Krakowie, zgodnie z wolą Sejmu, powinien być uznany za uroczysty w całej Polsce i drugie zobowiązanie, które uchwalono to, aby wszystkie stany stanęły obok Księdza Prymasa i biskupów do zrealizowania budowy kościoła Opatrzności.
Dziś, w dzień po historycznym akcie dobrowolnego rozburzenia granic przez 10 kolejnych państw europejskich, co odbierać należy jako otwarcie się na kraje kultury słowiańskiej, warto na nowo przemyśleć słowa Sejmu i Konstytucji 3 Maja. Warto, bo jak pokazała historia Polski, pomijanie Bożej Opatrzności w świecie sprawia, że budowany wspólny dom nie ma stabilnych fundamentów.
Trzeba zaznaczyć, że wtedy prawdę o darze wolności otrzymanym od Boga wypowiadali przedstawiciele narodu, który mimo swoich słabości i moralnych braków dał gościnę tym, którzy bywali jeszcze bardziej poniżeni... W tym głosie dziękczynienia za wolność może było słychać wdzięczność jaką żywili przygarnięci wygnańcy, Bracia Czescy, i wdzięczność Żydów, którzy już od XI wieku osiedlali się na tych ziemiach, a po fali prześladowań w innych krajach Europy, po hekatombie męczeństwa za rzekome wywołanie zarazy dżumy, korzystając z przywilejów nadanych przez Bolesława Wstydliwego (w 1264), tutaj znaleźli swój drugi dom i jak przekazała historia, na 7 wieków znaleźli swoją Ojczyznę. To prawda, że przyszedł potem zrodzony z pogardy Boga straszny okres niewoli nazistowskiej i kolejna hekatomba milionów Żydów, Cyganów, Polaków, Rosjan i wszystkich innych narodów o czym trzeba pamiętać i przestrzegać, bowiem odejście od Boga Miłości, który jest Bogiem Prawdy i Życia, zawsze zrodzi nienawiść, nieszczęście i ból.
Trzeba pamiętać i mówić, i przestrzegać, że podczas II wojny światowej w Polsce - jak w żadnym innym kraju - naziści karali śmiercią za przechowanie jednego Żyda a mimo to, któryż naród może przywołać liczbę 50 tysięcy rodzin (wg wstępnych danych I.P.N), które oddały życie za ratowanie Żydów.
Ja wiem, że jest na tej mojej Ziemi Oświęcim i Jedwabne, upokorzone cierpieniem, przemocą i własną słabością, ale jest na tej ziemi także Markowa, o której nie mogliśmy usłyszeć w naszej, ani w światowej prasie mimo, że TV i prasa była w tych dniach zaproszona na poświęcenie wyjątkowego pomnika w 60-tą rocznicę wydarzeń, które tam miały miejsce.
Markowa jest wioską, koło Łańcuta i podczas II wojny światowej dała schronienie wielu zgnębionym Żydom. Rodzina Józefa i Wiktorii Ulmów znana była ze swego zaangażowania w życie parafialne, w KSM, a potem w Akcję Katolicką. Żyli bardzo skromnie na małym poletku ziemi, mieli już 6 dzieci, a niebawem miało się urodzić kolejne. Przez okres całej okupacji przyjęli pod swój dach 8 Żydów, dwie rodziny. W tej wiosce nie byli wyjątkiem, takich bohaterskich rodzin było tam kilkanaście.
Niestety, ktoś zhańbił się donosem na człowieka miłosiernego i 24 marca 1944 roku żandarmeria dokonała swego; najpierw zamordowano 8 Żydów i natychmiast przyszła kolej na 9-ro Ulmów. Zginęli wszyscy, ostatnie dziecko znaleziono także martwe, zginęło w czasie niedopełnionego porodu. Proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów jest w toku, niech dalej milczą o nich rozgłośnie i niech zgasną przed nimi jupitery. Oni nie pasują do obrazu Polaka, europejczyka i człowieka wiary, nie pasują też do dzisiejszej mentalności. Zwłaszcza nie pasuje tu i kolejny fakt, że w Markowej po tym morderstwie nie ujawniono żadnego z dalej ukrywanych Żydów, a było ich jeszcze siedemnastu. Wszyscy przeżyli. Jeden z nich stary już, szlachetny Abraham, przyjechał na ten dzień aż z Nazaretu, aby dać świadectwo wdzięczności wobec rodziny, która go jako małe dziecko uratowała. Tę nieżyjąca już prostą kobietę uważa bowiem za drugą matkę.
Tak, Bracia i Siostry i to jest także nasze dziedzictwo, które wnosimy do Europy. Kto wie, może jeszcze nie jeden raz, ale zawsze trzeba dawać świadectwo miłości heroicznej czyli takiej, która nie boi się największego ryzyka, aby pomóc drugiemu człowiekowi, niezależnie od tego kim będzie: Arabem, Żydem, Rosjaninem, Czeczenem, czy Kazachem. On też jest dzieckiem jednego Ojca na niebie.

Ja i Ojciec jedno jesteśmy... (J 10,30)
byłem głodny a daliście mi jeść..." (Mt 25,35).

Świątynia Opatrzności to nie tylko świadectwo tęsknoty za wolnością, to nie tylko symbol różnych dróg do wolności, ale to nowy znak zaufania do Bożej Opatrzności, to nowe wołanie wiary o obecność Boga i Jego przykazań pośród nas, to także przypomnienie o potrzebie realizowania przykazania miłości Boga i bliźniego dzisiaj, i jutro, wśród wszystkich ludzi i narodów.
Historia pokazała, że o deklaracje łatwiej niż o ich spełnienie, ale wola budowy tej Świątyni jest może potrzebnym symbolem dla nowej Europy narodów, której nie da się zbudować bez świątyni, bez wierności krzyżowi i nauce ewangelii. Oto, co dziś wnoszą Polacy do Europy - przypomnienie i zaufanie wobec Bożej Opatrzności.
Droga do wybudowania świątyni jest daleka i droga do Europy jest jeszcze długa i trudna.
Dawidowi i Salomonowi przy budowie świątyni towarzyszył prorok Natan. Posłuchajmy i my proroka naszych czasów, kocha nasz kraj jak każdy, a może więcej niż każdy z nas, Europejczykiem jest bardziej niż my wszyscy. Europie poświęcił niedawno cały dokument mówiący o obecności Kościoła na naszym kontynencie.
Oto głos Jana Pawła II: "Europie grozi "utrata pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego" (n. 7) i dlatego potrzebne są świątynie i potrzebny jest żywy Kościół ludzi, aby przypominać, że: "z tą utratą pamięci chrześcijańskiej wiąże się swego rodzaju lęk przed przyszłością... Jednym z wyrazów i owoców tej udręki jest zwłaszcza dramatyczny spadek liczby urodzeń... dostrzega się coraz mniej przejawów solidarności międzyludzkiej... a jedną z przyczyn gaszenia nadziei jest dążenie do narzucenia antropologii bez Boga i bez Chrystusa".
Tak, jesteśmy wdzięczni Ojcu Świętemu, za to, że kocha każdy naród i że zdecydowanie podkreśla wartość Wspólnoty Europejskiej i jesteśmy wdzięczni, że nie przestaje nas kochać miłością wymagającą, i nie cofa się przed misją proroczą, stawiając nam wymagania.
Lepsza przyszłość leży w naszych umysłach i naszych rękach. Świątynia Opatrzności - to znak, symbol zaufania Bogu, trzeba ją budować w trudzie naszej codzienności, ale ofiara miła Bogu to serce pokorne i czyste, to wiara i życie współbrzmiące z wiarą, to wierność sumienia, to praca i modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne każdego z nas i naszego narodu, uzdrowienie bardzo chorego państwa, które "żyje" skandalami i aferami, które nie żyje i nie spala się w trosce o człowieka bezrobotnego i tracącego pracę, o człowieka, któremu trzeba pomóc odnaleźć się w nowej sytuacji, aby stawała się szansą a nie zagrożeniem.
Droga do przyszłości zawsze jest trudna, ale nie ma bezpiecznych dróg na skróty. Biskupi Polscy przypomnieli w ostatnim liście, że nie wolno wierzyć obietnicom łatwym i fałszywym receptom na bezbolesną, pomyślną przyszłość. Chodzi o to, aby kolejny trud i kolejna szansa, znów nie poszła na marne.
Ojczyzna dziś woła o ludzi sumienia na wszystkich poziomach, stanowiskach i miejscach.
Hiszpański filozof Mignel Unamuno ubolewał, że zbyt często "naszym postępowaniem, naszymi uczynkami i słowami tkamy sobie nasz ubogi portret, który w końcu nas zniewala. Zamiast przed Bogiem być sędzią własnych czynów i słów, zamiast osądzać już w trybunale naszego sumienia, naszą uwagę kierujemy tylko na wrażenie, jakie wywierają one na naszych bliźnich..." (Dziennik intymny, 60).
Publicysta - myśliciel, obserwując nasze społeczne życie napisał, że "życie polskie odnowi nie żadna jednostka, nie żadne grono odosobnione, lecz tylko zdecydowany, wyraźny, głęboko moralnie przygotowany... zbiorowy, duchowy prąd... na całe lata ma szansę zwyciężyć tylko taka grupa polityczna, która zdoła zorganizować wokół siebie najżywsze... życie duchowe...
Wielu, niestety, zbyt wielu jest jeszcze w Polsce ludzi, którzy się niczego nie nauczyli... i wyobrażają sobie mającą nadejść Polskę, jako błogosławioną dla nich i ich koterii krainę partyjnego nepotyzmu" - a pisał to Karol Ludwik Koniński (1891 -1943) w roku 1942. (por. "Arcana" 6/2003).
Trzeba o tym mówić ludziom, trzeba to powtarzać i wołać, abyśmy nie zatwardzali serc naszych i nie tracili nadziei.
Trzeba o tym mówić Bogu na modlitwie i dlatego proszę was, Bracia i Siostry, proszę was bracia biskupi z tylu krajów Europy, Ameryki i Azji - wesprzyjcie nas, swym doświadczeniem i swoją modlitwą. Proszę Was święci Patronowie nasi, módlcie się za nami.
Maryjo, Królowo Polski, na początku tej kolejnej drogi historii, weź w opiekę naród cały, weź w opiekę Twój naród. Amen.

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl