W paulińskim nowicjacie

Anna Wyszyńska

Brzęk klasztornego dzwonka przy furcie. Otwierają się drzwi. Na progu młody chłopak z plecakiem. - Mam powołanie, chcę zostać w nowicjacie - mówi. Kiedyś takie sytuacje zdarzały się częściej, dziś są rzadkością. Udział w rekolekcjach powołaniowych i sześciotygodniowy prenowicjat na Skałce w Krakowie to pierwsze kroki kandydatów do Zakonu Paulinów. Kolejny - roczny nowicjat w klasztorze w Leśniowie ma pomóc w zdobyciu pierwszych doświadczeń w życiu zakonnym, w utwierdzeniu - bądź nie - w decyzji, że to właśnie ta droga jest szansą, by w przyszłości w pełni zrealizować samego siebie.
W Leśniowie odbywają nowicjat kandydaci do Zakonu Paulinów z całego świata, oprócz Węgier. 8 września 2006 r. ten szczególny rozdział w życiu rozpoczęło 21 braci - nie tylko Polaków. Co roku w sanktuarium Matki Bożej Patronki Rodzin jest to wyjątkowa uroczystość. Bracia, którzy ukończyli nowicjat, składają pierwsze śluby, a do zakonnej wspólnoty włącza się kolejna grupa tych, którzy odpowiedzieli na Boże wezwanie. Ich drogi do tego miejsca były różne, nieraz bardzo długie.

Z dalekich stron

Adrian jest absolwentem historii. Od dawna interesowało go życie zakonne, ale widział się raczej w habicie bernardyńskim. - Kiedyś szukałem w internecie informacji o rekolekcjach powołaniowych i okazało się, że pasuje mi wyłącznie termin rekolekcji u paulinów - mówi. - Pojechałem, ale po rekolekcjach odrzuciłem myśl o zakonie. W listopadzie 2005 r. byłem na Jasnej Górze, bo chciałem się pomodlić, i nagle poczułem tak silny wewnętrzny nakaz, żeby wstąpić do zakonu, że się przeraziłem. Zapytani o radę ojcowie zaproponowali, abym rozpoczął postulat na Jasnej Górze. Właściwie moją główną motywacją było udowodnić Panu Bogu, że co do mnie - to się pomylił, bo ja nie mam powołania. Teraz jestem w nowicjacie, z każdym miesiącem życie zakonne podoba mi się coraz bardziej, rozterki i wahania skończyły się.
George wychował się w Nowym Jorku. Przez 10 lat był ministrantem w polskiej parafii na Manhattanie. Po maturze pracował w restauracji, potem w kancelarii adwokackiej. Pielgrzymka do Amerykańskiej Częstochowy zaowocowała decyzją, aby powiedzieć w domu to, o czym myślał już od dawna. Jest jedynakiem, więc rodzicom nie było łatwo pogodzić się z myślą, że syn decyduje się na życie w zakonie. Ustalili, że wstąpi do nowicjatu i rozezna, czy jego powołanie jest autentyczne i trwałe.
Nowicjusze mówią, że przełomowy moment w podjęciu decyzji o wstąpieniu do zakonu często związany jest z nagłym odczuciem jasnego światła czy niezwykłego pokoju w duszy. Dariusz ma za sobą dwa lata studiów filozoficznych. Jego decyzja dojrzewała w sposób skomplikowany. - Byłem związany z paulińską parafią w Wieruszowie - opowiada. - Już w liceum słyszałem w rodzinie opinie, że pewnie wstąpię do zakonu. Ja z kolei bałem się, by nie podjąć decyzji pod wpływem otoczenia. Wybrałem uniwersytet, co zaakceptowano. Jednak po zaliczeniu drugiego roku skompletowałem dokumenty i pojechałem na Jasną Górę, by je złożyć. Spotkałem jednego ze znajomych ojców paulinów, który słysząc, dlaczego przyjechałem, zapytał: A czy ty masz pokój na to wszystko? W tym momencie poczułem światło i pewność, że to jest właściwa decyzja.

Sam na sam z Bogiem

Człowiek jest tajemnicą, która wymyka się opisom. Jeszcze trudniej przedstawić drogę, którą Bóg prowadzi młodego człowieka do decyzji poświęcenia się życiu zakonnemu. Paulińscy nowicjusze są bardzo zróżnicowani; tegoroczni mają od 18 do 29 lat, pochodzą z miast i wsi, z niewielką przewagą tych drugich; są po szkołach zasadniczych, liceach, wyższych uczelniach, pracowali. Jedni są z rodzin głęboko wierzących, inni z religijnie obojętnych. Niektórzy powołanie do życia zakonnego odczuwali niemal od dzieciństwa, inni przez wiele lat byli daleko od Kościoła. Jedni dopiero wyfrunęli spod rodzicielskich skrzydeł, inni są już mocno poobijani przez życie. - Jesteśmy tu, aby pomóc każdemu z nich w rozeznaniu powołania, chociaż proces ten będzie trwał jeszcze długie lata - mówi o. Maksymilian, magister nowicjatu. - Nowicjat jest wyjątkowym czasem w życiu każdego paulina. Gdyby zapytać Apostołów o ich ponaddwuletni "nowicjat", prawdopodobnie wyraziliby swoje zdziwienie, że zostali wybrani, że coś tajemniczego pociąga ich, by iść za Panem Jezusem. Nie kryliby również lęku i niepewności, czym to wszystko się skończy. Apostołowie byli pewni swego wybrania, niewiele jednak z tego rozumieli, nie wyobrażali sobie również dalszych losów i głębi tego, do czego zaprosiła ich Opatrzność Boża. Ta niepewność jest także widoczna na wielu twarzach w nowicjacie, który jest szkołą życia i rozeznania powołania, czasem wewnętrznego dojrzewania. Jest to proces głęboki, długi i nierzadko bolesny. To czas poznawania samego siebie, wejścia w głąb własnego "ja". W tym wewnętrznym zmaganiu Bóg objawia bolesną prawdę o grzeszności człowieka, oczyszcza go, usuwa grzech, a przemieniając, przygotowuje do pełniejszego, nowego życia w świetle.
W nowicjacie, jak w każdym klasztorze, obowiązuje program dnia, którego centrum jest zawsze Chrystus - Mistrz i Nauczyciel. Młodzi zakonnicy wstają zazwyczaj o godz. 5.40. Pierwsze chwile dnia spędzają wspólnie u stóp Pana Jezusa - Źródła naszego życia - by Go poznawać, adorować i czerpać z Jego Serca strumienie łask. Kolejne godziny są starannie wypełnione modlitwą, wykładami, pracą. Nowicjusze posługują w sanktuarium, klasztorze, ogrodzie. Rzadko korzystają z telewizji, radia, gazet, internetu. Obowiązuje ich milczenie, bo cisza jest koniecznym warunkiem spotkania Boga, pomaga też lepiej wsłuchać się w siebie.
- Dyscyplina zarówno zewnętrzna, jak i wewnętrzna nie jest celem samym w sobie. Jest wpisana w formację, bo bez reguły nie ma postępów w życiu duchowym - mówi o. Maksymilian. - Każdy katolik, który chce wzrastać w Bogu, musi mieć swój regulamin, swój stały czas na modlitwę, troskę o królestwo niebieskie. Św. Ignacy Loyola w "Ćwiczeniach duchownych" porównywał kształtowanie życia duchowego do kopania studni i zachęcał, by mimo trudu i częstego braku zewnętrznej efektywności nie ustawać. Kiedy ręce zabolą, trzeba iść do Pana i prosić, by On to oczyścił, przemienił, pobłogosławił. Nowicjusze stopniowo odkrywają wartość i trud modlitwy, rozkochują się w Bogu, dojrzewają, by kiedyś odkryć całe piękno paulińskiego powołania i charyzmatu.

Błogosławione owoce

- Już w pierwszych dniach usłyszałem zdanie: Jeżeli w nowicjacie nie przeżyjesz kryzysu, to znaczy, że Pan Bóg o Tobie zapomniał - mówi jeden z nowicjuszy. Przyczyny psychicznego dołka są różne: tęsknota za rodziną i przyjaciółmi, praca, której nie umie się wykonać, drobne nieporozumienia, lęk przed przyszłością. - Często Bóg daje kryzysy, aby pomóc nam coś zrozumieć, zmienić - mówi Adrian. - Kiedyś wydawało mi się, że jeżeli ktoś ma powołanie i wstępuje do zakonu, to idzie taką idealną drogą, na której wszystko wspaniale się układa. Świadectwa braci i ojców przekonały mnie, że wszyscy przeżywają na początku podobne problemy, a kryzysy są potrzebne, bo dają wewnętrzną siłę.
Najskuteczniejszym antidotum na chwile zwątpienia jest modlitwa. - Wieczorem, kiedy idę do kaplicy, po najtrudniejszym nawet dniu, ogarnia mnie nieopisany spokój, radość, że jestem blisko Jezusa - mówi Tomek. - Trudne sytuacje uświadamiają mi, że nie znałem dotąd siebie. Przez rozmowy ze spowiednikiem i z ojcem magistrem, przez trwanie przed Najświętszym Sakramentem rozeznaję, co powinienem w sobie zmienić, nad czym pracować.
Mimo trudnych dni, mimo ustawionej wysoko poprzeczki wymagań nowicjusze są odważni, pomysłowi i radośni. Zapytani, co wniosło w ich życie kilka miesięcy nowicjatu w Leśniowie, sypią odpowiedziami: - Odkryłem, że życie bez telewizji, telefonu, internetu jest możliwie i ciekawe. - Nauczyłem się, jak powinien żyć prawdziwy chrześcijanin. - Uświadomiłem sobie, jak miałkie w porównaniu z życiem zatopionym w Bogu jest to, co oferuje świat: kariera, pogoń za dobrami materialnymi. - Teraz wiem, jak otworzyć się na innych. - Każdy powinien przejść takie rekolekcje, by poznać wartość modlitwy i pracy. - Odkryłem, że najpiękniejszym podręcznikiem życia jest Ewangelia...
Nowicjat w Leśniowie, istniejący od 70 lat, wywiera wyjątkowe piętno na życiu tych, którzy go doświadczyli. - W nowicjacie odkrywamy na nowo, że prawdziwym szczęściem jest pokój wewnętrzny, pokój, który daje Jezus, który wynika z głębokiej więzi z Nim i jest owocem uzdrawiającej miłości Pana - mówi o. Maksymilian.
Zapewne dlatego paulini przyjeżdżający tu po latach ze wzruszeniem wspominają ten niezwykły rok "zakonnego dzieciństwa". Także nowicjusze, którzy powrócili do życia świeckiego, przyznają, że ten czas okazał się dla wielu z nich drogowskazem modlitwy, miłości i postępowania na wzór Chrystusa.

"Niedziela" 3/2007

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl