Czym żyje Kościół

O najważniejszych tematach, którymi biskupi zajmowali się podczas 362. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski w dniach 21-22 czerwca 2013 r. w Wieliczce, z abp. Wacławem Depo, metropolitą częstochowskim, rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: - W symbolicznym miejscu odbywało się ostatnie zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski - w Wieliczce na terenie archidiecezji krakowskiej, w mieście św. Kingi. Sól ziemi - można powiedzieć... Dotyczyło ważnych tematów, podjęto na nim istotne decyzje, m.in. zmieniono brzmienie IV przykazania kościelnego.

ABP WACŁAW DEPO: - Chciałbym najpierw odnieść się do medialnego przekazu, który zaistniał wcześniej, jeszcze zanim Episkopat się zebrał. Chodzi o sprawę nowelizacji czy interpretacji IV przykazania kościelnego. W mediach w sposób trochę przewrotny powiedziano, że biskupi pozwalają tańczyć w piątki, ale przy śledziku, czyli że wolno tańczyć, ale nie wolno spożywać pokarmów mięsnych. Oczywiście, protestuję przeciw takiej interpretacji medialnej decyzji Episkopatu. Rozumiem, że nakłada się ona na o wiele poważniejszy spór, jakiego w ostatnich tygodniach byliśmy świadkami przy okazji wypowiedzi kard. Stanisława Dziwisza o tym, że prawo stanowione nie może być ponad prawem Bożym. I nic tu się nie zmienia. Biskupi cały czas bardzo mocno przypominają przykazania Boże. Ale niewielkim zmianom mogą podlegać przykazania kościelne. Oczywiście, nie dzieje się to bez uzasadnienia. Zauważmy, że od wielu już lat wszelkie imprezy czy uroczystości szkolne lub państwowe są organizowane w piątki. Tak jest z balami maturalnymi, studniówkami, zabawami itd. - niezależnie od tego, że w tradycji Kościoła piątek ma charakter pokutny, bo jest to dzień śmierci Pana Jezusa na krzyżu. Jeśli jednak z ważnych racji ktoś musi odstąpić od przepisów - pokutnego charakteru tego dnia czy okresu, jakim jest Wielki Post, powinien być szczególnie otwarty na inne formy postu czy pokuty, które może przyjąć, jednak nie z nakazu.
Religia katolicka nie jest religią nakazów czy zakazów, jest wzrastaniem w wolności, ale i odpowiedzialności za siebie i za drugiego człowieka. Jest to spotkanie z Bogiem żywym. W IV przykazaniu kościelnym bardziej chodzi więc o miłość Chrystusa niż wypełnianie przepisów prawnych, które mają nas tak czy inaczej regulować. Ważniejszy jest duch niż litera prawa. Podobnie było, kiedy wprowadzono możliwość odejścia od tradycyjnego postnego charakteru Wigilii. Wówczas także wyraźnie podkreślono, że można tego dnia spożywać pokarmy mięsne, ale w tradycji polskiego Kościoła w Wigilię zachowywany jest post. Chcę więc wyraźnie podkreślić, że w tym przykazaniu zostały uwzględnione warunki życia i dzisiejsze wyzwania, które płyną ze świata, ale nic nie zwalnia nas z okazywania miłości do Chrystusa i do Kościoła. To jest ważniejsze niż prawne zejścia z ostrości przepisu.

- Przykro tylko, że głos przeciwko biskupom podnieśli dziennikarze opcji prawicowej. Tymczasem cała teologia św. Pawła mówi o duchu prawa i przykazaniu jako takim. Św. Paweł znakomicie odpowiada na podobne zarzuty, które zaistniały już w synagodze w początkach Kościoła pierwotnego. Biskupi dobrze wiedzą, co robią. Duch prawa a litera prawa - to dwie rzeczy.

- Dziennikarze mają rację, że jest to jakieś przystosowanie się Kościoła do świata. Ale reforma świata nie polega na czynieniu światu na przekór, lecz na powrocie do źródeł. Św. Paweł pokazuje nam, że duch wiary jest ponad prawem, że to nie prawo nas zbawia, tylko Chrystus, który przynosi nowe prawo - prawo miłości. Dlatego pytajmy wtedy o rzeczywistą miłość do Chrystusa, wyrażaną również w charakterze każdego piątku czy okresu Wielkiego Postu.

- Na Jasnej Górze odbywał się niedawno Ogólnopolski Kongres Katolików „Stop ateizacji”. Wtedy również dziennikarze opcji prawicowej próbowali określać, co jest katolickie, a co nie. Zamiast dostrzegać meritum sprawy - ateizację społeczeństwa, sprowadzili ją do sprzyjania jednej tylko partii. Cieszymy się, że Ksiądz Arcybiskup swoją akceptacją i obecnością na kongresie podkreślił, że powinno się patrzeć dalej.

- Przede wszystkim przypisywanie postawy katolickiej jednej tylko partii jest fałszywe. A protest katolików przeciwko kolejnym aktom ateizacji, które się dokonują jawnie, nie tylko w sposób ukryty, jest czymś normalnym i obowiązkowym.

- Kolejnym bardzo ważnym tematem, jakim zajęła się KEP, była sprawa zbrodni wołyńskiej. Niełatwy to temat, którego wszyscy się boimy...

- Tutaj na pewno tradycja Kościoła katolickiego będzie nawiązywała do ducha przepięknego, choć trudnego, listu Episkopatu Polski do biskupów niemieckich, który wynikał z milenium chrztu. To powracanie do roli braterstwa, budowanego na przebaczeniu. Trudne to i bolesne, bo przez dziesiątki lat nie mówiono nic o zbrodniach na Wołyniu czy w ogóle na naszej tzw. ścianie południowo-wschodniej. Teraz, kiedy rzeczywistość spowodowała, że otworzyliśmy się na tę prawdę, nie możemy jej znowu ukryć celem jakiegokolwiek dialogu i zbratania. Bo tylko na prawdzie można budować przebaczenie, wszelkiego rodzaju porozumienie i współpracę. Ta zbrodnia, która miała miejsce na tamtym terenie 70 lat temu, była - nie boimy się tego powiedzieć wprost - wynarodowieniem i ludobójstwem naszego społeczeństwa, katolickiego i greckokatolickiego, polskiego i ukraińskiego, bo przecież i Ukraińcy ginęli w tej walce dlatego, że byli solidarni z Polakami i w różny sposób pomagali im nie tylko przetrwać.
Kiedy dzisiaj o tym mówimy, to nie możemy też interpretować wszystkiego w schemacie: przemoc za przemoc, bo tak próbuje się to po obydwu stronach zrównywać. Pamiętam wioskę Sahryń na terenie diecezji zamojsko-lubaczowskiej, gdzie w sposób otwarty wraz z tamtejszą ludnością została zlikwidowana grupa banderowców, którzy z tamtego miejsca napadali na okoliczne wioski i dokonywali aktów ludobójstwa na Polakach, palenia i niszczenia wszystkiego, co polskie. Ta akcja Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich później była określona jako wyrównywanie strat przez Polaków. Polaków oceniono jako zbrodniarzy. Wydaje się, że trzeba odróżnić prawdę od tego, co jest tylko nieszczęśliwym epizodem walki wyzwoleńczej.
Także sam fakt walki na tamtym terenie narodu, jakim byli Ukraińcy, związany był z pewnością z ich marzeniem o wolnej Ukrainie. Dlatego podkreślanie tylko tego, że były to zbrodnie bratobójcze, nie jest do końca mówieniem prawdy. Cała sprawa związana jest też na pewno z Niemcami, którzy czynili między nami kolejne podziały po to, żeby ich interes wygrywał. Do tego też trzeba nawiązywać.

- To była czystka etniczna...

- Tak. Prowadzi do tego każdy skrajny nacjonalizm, wynikający z nienawiści, a nie tylko z wojennego poszerzania przestrzeni życiowej dla swojego narodu czy swojej nacji.

- Konferencja Episkopatu podjęła również temat religii w szkole oraz egzaminu z religii na maturze. To ważny temat dla wolności religii w Polsce.

- Powtórzę to, co bardzo często podkreślam, że mówimy tu tym samym językiem, ale mówimy o zupełnie innych sensach. Zarówno Episkopat, jak i katoliccy rodzice pytają, dlaczego na maturze nie ma religii. I pada odpowiedź: bo nie ma jej w ramówce zajęć szkolnych. Ale kto tę religię z ramówki przesunął, jeśli nie ten sam skład ministerialny - Krystyna Szumilas i Katarzyna Hall? Dlatego powoływanie się na tego typu przepis jest, krótko mówiąc, kłamstwem, jeśli nie przewrotnością i obłudą.
Gdy chodzi o sprawę tzw. nowelizacji podstawy programowej nauczania religii - właściwie nic się nie zmienia, to, co będzie źle interpretowane w szkołach, będzie korygować samo ministerstwo. Ale sprawa rozbija się też o podręczniki do religii katolickiej. Opracowane od wielu lat, mają już swoją aprobatę ministerstwa, bo przecież nie zawierają jakiejś tajemnej wiedzy, odrywającej nas od rzeczywistości. Dzisiaj ministerstwo podkreśla swoją autonomiczność w traktowaniu zajęć religii w szkole. To jest naprawdę pomieszanie pojęć.
I kolejna rzecz, na którą nie możemy wyrazić zgody, to seksinstruktaże dla dzieci w nowych programach przedszkolnych czy początkowych klasach szkolnych. To jest odejście od rozumu! Rodzice mają tutaj pierwsze prawo i obowiązek mówienia głośno o tej sprawie. Nie możemy dopuścić, by dzieci były zapoznawane z technikami życia seksualnego, a bez wychowania ich w sumieniu do podstawowych rozróżnień dobra i zła. To rodzice są pierwszymi wychowawcami, pierwszymi zwiastunami wszelkiej wiedzy, zarówno o świecie, o sobie samym, jak i tej religijnej. To matka pierwsza nauczy swoją córkę spoglądania na siebie z godnością, ona pokaże jej, co to jest czystość, piękno, także ludzkiego ciała. Tego lepiej od matki na pewno nie uczynią żadne instruktaże, żadne filmy, dlatego nie oszukujmy się, ta droga jest drogą najlepszą dla przyszłości.

- Trochę radości wprowadza w Kościele Ruch Światło-Życie. Na konferencji przedmiotem obrad była sprawa jedności w Ruchu.

- Tak, to jest pewna nadzieja, od lat związana z charyzmatyczną osobą, dzisiaj już sługi Bożego, ks. Franciszka Blachnickiego. Mam nadzieję, że jego proces beatyfikacyjny, który już się zakończył i teraz rozpatrywany jest na szczeblu watykańskim, będzie dla nas inspiracją i fundamentem dla tej jedności. Chodzi o jedność w sensie formacji dzieci i młodzieży, studentów, ale również dorosłych - Domowego Kościoła. Od kilku czy kilkunastu lat, już po śmierci ojca założyciela, Domowy Kościół przyjął bowiem linię samowystarczalności, a to jest przecież ta sama struktura. Domowy Kościół nie może odróżniać się od formacji w tym duchu dzieci i młodzieży - bo wtedy nie ma prawdziwego domu, prawdziwego Kościoła. Struktury muszą być jedne, procesy i te podręcznikowe, i te formacyjne muszą być takie same, a pięknie różnimy się tylko wtedy, kiedy mamy swoje własne, takie czy inne, spotkania rekolekcyjne, formacyjne, modlitewne. Jest szansa, że najbliższy czas wakacyjny będzie również takim okresem wspólnotowości Kościoła, a nie dzielenia się w nim na zasadzie, że ja jestem Apollosa, ty Pawła, a on Piotra (por. 1 Kor 3, 4-7).

- Przyjaźniłem się z ks. Blachnickim w pierwszych latach jego działalności, jeszcze przed uwięzieniem. Muszę powiedzieć, że był on człowiekiem stawiającym na Maryję - podobnie jak o. Maksymilian Kolbe. Ekscelencja też jest biskupem maryjnym...

- Bardzo dziękuję. Rzeczywiście, jako uczestnik oaz kleryckich, w latach 80. ubiegłego wieku zwróciłem uwagę na maryjny rys pracy duszpasterskiej o. Maksymiliana i takąż linię założyciela Ruchu Światło-Życie, jednego z głównych przewodników na tej drodze formacji, jednocześnie nurtu abstynenckiego oraz wychowywania do wierności Bogu aż po ofiarę z samego siebie. To jest ten przykład z „Gaudium et spes”, mówiący, że człowiek może się w pełni odnaleźć tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego dla drugiego człowieka. Dlatego jesteśmy wdzięczni ks. Franciszkowi, że trzymał się dobrych polskich korzeni, czyli i maryjności, i przykładów z historii Kościoła w Polsce - czy to o. Maksymilian, czy później kard. Wojtyła, który był głównym kuratorem i opiekunem duchowym ruchu, a wyrazem jego przekonania do tej formy pracy duszpasterskiej był m.in. przepiękny akt oddania ruchu Niepokalanej na Kopiej Górce w Krościenku w 1973 r.

- Jeszcze jeden temat pojawił się na Konferencji - negocjacje robocze dotyczące odpisu 0,5 proc. podatku na cele Kościoła. Wiemy, że w Polsce sprawa zwrotu Kościołowi zagrabionego mienia nie została jeszcze załatwiona - 31 proc. majątku kościelnego zostaje nadal w rękach państwa. Jak Ksiądz Arcybiskup odniósłby się do tego zagadnienia?

- Dobrze, że ukazała się książka prof. Dariusza Walencika, w której zostały przedstawione realne straty Kościoła w oparciu o dokumenty. Gdyby nie było tego mocnego oparcia historycznego, to strona rządowa mogłaby przeciwko nam wysuwać różne argumenty. Z faktami się jednak nie dyskutuje. Trzeba tylko bardziej powszechnie się z nimi zapoznać, bo wydaje się, że one jeszcze nie przebiły się, powiedzmy sobie szczerze, do parlamentarzystów, którzy będą głosować propozycje przedstawiane przez rząd. Jeśli kraje takie jak np. Czechy rozwiązały ten spór i Kościół zyskał autonomiczność, m.in. na bazie tychże dóbr jemu zabranych, to podobnie powinno być i w Polsce. To samo spotykamy na Węgrzech, a nawet w krajach, które wydają się mniej otwarte na Kościół, jak Francja czy kraje skandynawskie. Dbają one bardzo o zabytki kościelne i nie dodają tu swojej interpretacji, jak to państwo poświęca się dla spraw kościelnych. Wiedzą, że jest to wspólne dziedzictwo. Dlatego powiem tak: nieprzygotowanie naszego społeczeństwa do tego rodzaju obdarowania - 0,5 proc. ze swoich podatków skazuje Kościół na bardzo trudną najbliższą przyszłość. Wydaje mi się, że ta sprawa powinna być wciąż przedmiotem negocjacji, żeby z niej wypływało wspólne dobro, a nie zamknięcie Kościoła w jakimś narożniku, aby zmusić go do proszenia się o jakiekolwiek dotacje. Dlaczego tak uważam? Bo spotykamy się już z taką sytuacją i bezrobocia, i nędzy, że nasze punkty Caritas i zjednoczona działalność Caritas Polska nie wystarczają. A pamiętajmy, że dary z Zachodu idą dalej na Wschód czy do innych krajów. Dziś ludzie zgłaszający się do Caritas otrzymują jeszcze cukier, mąkę czy inne produkty, ale co im powiemy za chwilę? Że już nie mamy? I gdzie ci ludzie mają pójść? Trzeba tu też zauważyć, że od rolników nie otrzymamy odpisu 0,5 proc., a właśnie ludność rolnicza, wioski są najbardziej przywiązane do Kościoła. Czyli - zostajemy skazani na jakąś sytuację bardzo trudną, generującą niepokój.
Trudne są te wszystkie tematy, kiedy się w nie zagłębiać. Ale cieszę się, że dzięki wam mogę się wypowiadać zawsze otwartym sercem i szczerze...

"Niedziela" 27/2013

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl