Ten samolot podtrzymywali wszyscy święci

Z ks. Zbigniewem Stefaniakiem – kapelanem lotniska im. Fryderyka Chopina w Warszawie – rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś

KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Okęcie i polskie lotnictwo przeżyło w ostatnich dniach prawdziwy szok związany z lądowaniem w Warszawie polskiego samolotu, lecącego z Nowego Jorku. Przyznam, że ja także, jadąc samochodem do Krakowa, odmawiałem gorąco w tej intencji cząstkę Różańca, a potem odetchnąłem, jak cała Polska i rodziny oczekujące na Okęciu na swoich bliskich. Ksiądz jako kapelan tego lotniska na pewno intensywnie przeżywał wszystko, co się wtedy działo, jednocześnie będąc jakby urzędowo wskaźnikiem na Bożą Opatrzność. Proszę nam opowiedzieć o swoich przeżyciach tego dnia.

ZBIGNIEW STEFANIAK: – Dowiedziałem się o awaryjnym lądowaniu Boeinga 767, będąc poza lotniskiem. Kiedy przyjechałem na miejsce, pasażerowie byli już wyprowadzeni z samolotu, znajdowali się w pomieszczeniach dla nich przygotowanych. Wszyscy byli bardzo poruszeni. Byli świadomi, że życie zostało im darowane, że otrzymali drugą szansę. Wiedzieli, że otarli się o śmierć. Tak samo mocno poruszeni byli pracownicy lotniska, którzy towarzyszyli pasażerom. Wyczuwało się tam coś bardzo duchowego, widać było, że ludzie dotknęli tajemnicy kruchości ludzkiego życia. Zawiodło coś, co nie miało prawa zawieść, ponieważ systemy sterujące takich maszyn są praktycznie niezawodne. A jednak okazało się, że nie zadziałały. Myślę, że człowiek otwiera się bardziej na Pana Boga, kiedy widzi swoją słabość, swoją małość. To doświadczenie wyzwoliło też wiele dobra wśród ludzi. Nasi pracownicy stanęli na wysokości zadania, jeśli chodzi o opiekę, jaką otoczyli pasażerów oraz osoby oczekujące, które stały przed wielką niewiadomą. To było coś pięknego. Taki paradoks: sytuacja dramatyczna wyzwala dobro...

– Wspomniał Ksiądz Kapelan, że w tej bardzo trudnej sytuacji ludzie kierowali swe myśli ku Bogu.

– Kiedy było już wiadomo, jak wielkie zagrożenie przed nimi, wiele osób się modliło. Jedna z kobiet mówiła, że odmawiała Różaniec, inna modliła się razem z mężem; wierzyli, że Pan Bóg będzie czuwał nad nimi. I w tych ludziach był jakiś niezwykły spokój. Byli mocno poruszeni, wstrząśnięci sytuacją, ale jednak wyciszeni. Choć musieli długo czekać, zanim wyszli z lotniska, nikt się nie niecierpliwił, nikt nie miał pretensji. Wiele osób mówiło o tym doświadczeniu właśnie jako o darowanym im życiu. Myślę, że jest coś dobrego, gdy w ludziach, którzy są dzisiaj tak zagonieni, którzy nie mają czasu, budzi się głębsze spojrzenie na rzeczywistość. To samo dotyczy pracowników lotniska opiekujących się pasażerami tego samolotu, ponieważ oni byli tak blisko tych wydarzeń, wszystko rozgrywało się na ich oczach. Oni też byli bardzo poruszeni duchowo.

– W jednym z wywiadów powiedział Ksiądz Kapelan, że ten samolot uratowali wszyscy święci...

– Jest takie przekonanie wśród nas na lotnisku, że była to interwencja nadprzyrodzona, że w uroczystość Wszystkich Świętych to oni – mówiąc obrazowo – trzymali skrzydła tego samolotu, że to ich opieka sprawiła, iż wszystko zakończyło się szczęśliwie i samolot wylądował jak na kołach.

– A wszystko to działo się w Godzinie Miłosierdzia...

– Tak, w szczególnym czasie, ok. godz. 15.

– Pan Bóg okazał tym ludziom wielką łaskę, obdarował ich po raz drugi życiem – nie ujmując niczego znakomitej załodze tego samolotu.

– Profesjonalizm naszych pilotów, znakomite przygotowanie całej załogi były wielkim wsparciem dla podróżnych. Zdając sobie sprawę z zagrożenia, przed jakim wszyscy stanęli, wykazali się wielką odwagą i opanowaniem. To jest dobro, które także trzeba tu odczytać.

– Jak wygląda posługa kapłana na lotnisku?

– Jest to posługa towarzyszenia, bycia wśród ludzi i dostępności kapłana dla pasażerów i personelu. Ludzie podróżują w bardzo różnych okolicznościach. Udając się w przestrzeń powietrzną, często zdają sobie sprawę z kruchości człowieka. Nierzadko też ich podróż wiąże się z jakimiś trudnymi okolicznościami życia. Ludzie lecą nie tylko na wczasy, ale również do swoich chorych, czasem po to, by pochować bliskich, żeby rozpocząć jakiś nowy etap życia. To są niekiedy bardzo trudne okoliczności, w których człowiek szuka Boga, szuka wsparcia. Wówczas wiele takich osób przychodzi do kaplicy na chwilę modlitwy lub ciszy przed Bogiem, żeby na nowo się odnaleźć. Czasem szukają rozmowy, proszą o spowiedź i kapelan powinien być do ich dyspozycji. Jeśli Pan Bóg zechce się nim posłużyć, wtedy to też jest jakaś łaska.

– Czy na Okęciu codziennie jest sprawowana Msza św.?

– Mamy regularne Msze św. w niedziele i święta – o godz. 8, 10 i 11 – w których uczestniczą pasażerowie i osoby ich odprowadzające oraz pracownicy lotniska i zwiedzający. Natomiast w dni powszednie Msze św. są ruchome i uzależnione od ruchu pasażerskiego, a głównie od grup pielgrzymkowych. Jest bowiem taki zwyczaj, że grupy pielgrzymkowe wylatujące z naszego lotniska do Ziemi Świętej czy do Rzymu rozpoczynają swą pielgrzymkę od Mszy św. w kaplicy lotniska. Wtedy dostosowujemy godzinę sprawowania Eucharystii do ich wylotu. Jest też wtedy okazja do posługi duszpasterskiej.

– Czy inne lotniska w Polsce też mają taką pomoc duszpasterską?

– Tak, większość lotnisk w Polsce ma kapelanów i na większości lotnisk są kaplice. Tak jest w Gdańsku, Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Łodzi, we Wrocławiu.

– Dziękując Księdzu Kapelanowi za słowo do naszych Czytelników, dziękuję również za życzliwość dla „Niedzieli” na Okęciu.

– „Niedziela” cieszy się dużą popularnością, pasażerowie chętnie zabierają ją na pokład, także pracownicy chętnie ją czytają lub przeglądają. To ważna forma posługi człowiekowi.

"Niedziela" 46/2011

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl