Spotkanie z Edmundem Wojtyłą

Ze Stanisławem Janickim - reżyserem filmu "Brat Papieża" - rozmawia Piotr Waszek

Piotr Waszek: - Kilkadziesiąt lat Pana twórczej pracy obfitowało w różnorodne wyzwania. Czy praca nad filmem o Edmundzie Wojtyle też miała taki charakter?

Stanisław Janicki: - Z pewnością tak. Gdy dr Adam Kwieciński, lekarz, a zarazem pomysłodawca powstania filmu, zaproponował mi nakręcenie filmu o dr. Edmundzie Wojtyle, wiedziałem o nim jedynie to, że był starszym bratem Karola oraz że zmarł bardzo młodo jako lekarz pracujący w szpitalu w Bielsku-Białej. Ta początkowo bardzo uboga wiedza, a także zaledwie kilka zdjęć, akt urodzenia, chrztu i adnotacje dotyczące jego nauki szkolnej - to było o wiele za mało, żeby opowiedzieć - odpowiedzialnie i interesująco - o bracie Papieża. Ale na tym polega wyzwanie i istota pracy każdego dokumentalisty, również filmowego, żeby dotrzeć do materiału dotąd nieujawnionego, do miejsc związanych z biografią bohatera filmu, by przybliżyć przyszłym widzom to, co cenne i wartościowe, a dotąd ukryte. Przede wszystkim jednak, żeby samemu wyrobić sobie właściwy stosunek do człowieka, o którym zamierza się zrobić film. A bohatera trzeba nie tylko poznać, ale też zrozumieć i pokochać. Szczególnie jeśli tym bohaterem jest ktoś taki, jak Edmund Wojtyła.

- Praca nad filmem trwała kilka lat...

- Praca nad każdym filmem wymaga najpierw wielu przygotowań. Trzeba wykonać niezbędną dokumentację, dotrzeć do miejsc, w których będzie toczyć się opowieść. Na szczęście okazało się, że większość miejsc, w których zarówno Edmund, jak i cała rodzina Wojtyłów przeżywali swoje radości, rodzinne dramaty, miejsca nauki i pracy, także wypraw górskich - pozostały w zasadzie bez zmian. Mam tu na myśli dom rodzinny, kościół, gimnazjum w Wadowicach, koszary w Hranicach na Morawach, poszczególne budynki Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, bursę akademicką, w której mieszkał, aulę, w której odbierał dyplom lekarza "wszech nauk", szpital w Wadowicach, gdzie odbywał praktykę w czasie studiów, wreszcie Szpital Miejski w Bielsku-Białej, gdzie dr Edmund Wojtyła pracował i zmarł.
To niezwykłe uczucie: przebywać i kręcić film w miejscach, w których on mieszkał, żył. Sceny najbardziej dramatyczne i najtrudniejsze w realizacji, bo fabularyzowane, z udziałem świetnego aktora Włodzimierza Pohla, odtwarzającego postać dr. Edmunda, oraz dzieci występujących przed kamerą po raz pierwszy w życiu - były dla mnie i dla wszystkich biorących udział w filmie niezwykłe, przejmujące i - sądzę - niezapomniane.
Ale najpierw trzeba było poświęcić sporo czasu na pisanie scenariusza. Korzystałem z wszelkich dostępnych i zachowanych materiałów, m.in. z wypowiedzi Jana Pawła II o bracie oraz pojawiających się tu i ówdzie fragmentarycznych informacji. Nieocenioną pomocą były rozmowy, przede wszystkim z dr. Richertem i dr. Kossowskim, dzięki którym uniknąłem wielu możliwych gaf i dużo lepiej mogłem zrekonstruować wygląd oraz oddać atmosferę szpitala początku lat trzydziestych ubiegłego wieku.

- Ostatecznie film ukończył Pan wraz z Wydawnictwem i Studiem Filmowym Anima Media, należącym do diecezji bielsko-żywieckiej...

- Po kilku latach pracy, z wieloma wymuszonymi przez problemy organizacyjne przerwami, Anima Media włączyła się i wspólnymi siłami film ten został ukończony na 100. rocznicę urodzin Edmunda Wojtyły, w 2006 r. Wtedy to miała miejsce w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej premiera filmu, wzruszająca i poruszająca - mam nadzieję, że nie tylko dla mnie i całej ekipy filmowej, która pracowała z niezwykłym oddaniem - często w bardzo trudnych warunkach: operatorzy - Krzysztof Tusiewicz i Tomasz Wójcik, scenograf i kostiumograf - Joanna Brzeska-Klinik, kierownik produkcji - Bartosz Klinik.

- Osoba Edmunda Wojtyły jest mało znana, tymczasem to była prawdziwie "judymowska" postać...

- Nie ma, niestety, wyczerpujących opracowań na temat Edmunda. Informacje o nim są skąpe i niepełne. Mocno retuszowane zdjęcia Edmunda w albumach bardzo zniekształcają jego wizerunek. Udało się dotrzeć m.in. do jedynych i nikomu wcześniej nieznanych zdjęć dorosłego Edmunda Wojtyły. Spotkaliśmy także w pracy nad filmem osoby, dla których Edmund był postacią bardzo ważną i wyjątkową. Mam nadzieję, że film "Brat Papieża" odsłoni i przybliży tę wyjątkową postać.
Najpierw wyróżniający się student z ubogiej rodziny. Następnie lekarz - bardzo utalentowany i zdolny, zastępca ordynatora. Uwielbiany przez pacjentów. Jak wspominano, często zabawiał najmłodszych chorych, urządzając teatr jednego aktora, by w ten sposób choć przez chwilę oderwać dzieci od szpitalnej samotności i monotonii (oddział zakaźny!). Był zwyczajnym człowiekiem z krwi i kości. Z poczuciem humoru, pasją do sportu i gór oraz zamiłowaniem do teatru. Bez wątpienia była to nietuzinkowa postać, o której pamiętano jeszcze wiele lat po śmierci.

- Praca nad filmem obfitowała w niespodzianki. Jedną z nich była postać narzeczonej Edmunda.

- Praca nad poszukiwaniem źródeł zawsze jest zajęciem pasjonującym. Największą niespodzianką, ale zarazem ukrytą i dramatyczną informacją był fakt, iż Edmund miał narzeczoną i nie była to - jak przyjęło się mówić - pacjentka szpitala, którą się opiekował i od której się zaraził nieuleczalną wówczas płonicą (szkarlatyną). Już w trakcie prac nad filmem w lipcu 2005 r. dowiedziałem się od pani Małgorzaty Kłosińskiej z Katowic, że w jej rodzinie jest osoba, która bardzo dobrze znała Edmunda i była z nim blisko związana. Chodziło o wówczas 97-letnią Jadwigę Urbanównę - serdeczną przyjaciółkę i - w końcu - oficjalną narzeczoną Edmunda.

- To musiało wiele zmienić...

- Tak, nie spodziewałem się takiego odkrycia. Dowiedziałem się też np. że Edmund z apetytem zajadał jajecznicę na boczku, że chodził w pumpach i kaszkiecie, a dopiero gdy został lekarzem, sprawił sobie czamarę. Ale najważniejsze były informacje o samym Edmundzie, o jego związku z Jadwigą, listach, wspólnych wyjazdach w góry i wspólnych planach, które dramatycznie przerwała śmierć Edmunda. Odnalezienie Jadwigi wywróciło mój scenariusz w niektórych miejscach do góry nogami. Musiałem zmienić wiele scen i uwzględnić sporo nowych informacji w filmie. I, co także jest bardzo ważne, dzięki uprzejmości rodziny Jadwigi Urbanówny, mogłem wykorzystać w filmie oryginalne zdjęcia Edmunda i Jadwigi - jedyne autentyczne zdjęcia z ich wspólnej, ostatniej (latem 1932 r.) wycieczki w góry.

- Edmund był starszy od Karola. Czy można coś powiedzieć o jego wpływie na młodszego brata?

- Edmund - starszy od Karola o 14 lat - od samego początku był bardzo blisko związany z bratem, zwłaszcza po śmierci ich matki. Karol wraz z ojcem często przyjeżdżali do Edmunda do Bielska, skąd następnie wyruszali na piesze wędrówki w góry. Ale już wcześniej Edmund wciągał młodszego brata do sportu, wspólnie z rodzicami wędrowali po pobliskich górach (ulubiony był Leskowiec). Poza tym Edmund, zafascynowany teatrem, obudził w Karolu również tę pasję. Przyglądając się wnikliwie życiorysom obu braci, bez trudu można dostrzec, że wiele zainteresowań, zamiłowań Karol zawdzięcza swemu starszemu bratu. Pokrewna była także - tak mniemam - sfera ich duchowości, choć Edmund widział swe miejsce wśród cierpiących i potrzebujących, pozostając człowiekiem świeckim. Powołanie lekarza uważał za najwłaściwsze dla siebie. Przypłacił je życiem - w straszliwej chorobowej męce. Jego ostatnie, powtarzane w upiornej gorączce słowa, brzmiały: "Dlaczego właśnie ja?!"... Ponieważ był człowiekiem, który niesienie pomocy bliźniemu uważał za swój najszczytniejszy obowiązek.

Za tydzień w "Niedzieli" opublikujemy wywiad z kard. Stanisławem Dziwiszem na temat rodziny Wojtyłów, a szczególnie Edmunda - brata Papieża Jana Pawła II.

Stanisław Janicki
Scenarzysta i reżyser filmu "Brat Papieża", absolwent Wydziału Dziennikarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Znany szerokiej publiczności jako autor słynnego telewizyjnego cyklu "W starym kinie" (1967-99). Od 1953 r. z wielkim zaangażowaniem wykonuje zawód dziennikarza, współpracując ze stacjami telewizyjnymi, radiowymi i prasą. Wynikiem syntezy jego pasji i twórczości jest nie tylko ponad 40 realizacji zarówno filmów krótkometrażowych, jak i seriali, ale także 10 książek o tematyce filmowej, z których większość doczekała się wydań zagranicznych.

Prof. Władysław Szumowski - Wykładowca Edmunda Wojtyły na Uniwersytecie Jagiellońskim: Przy łóżku pacjenta odbywa się sympozjum z udziałem trzech: lekarz, chory i Bóg. Lekarz, który chce uzyskać maksimum sprawności medycyny, którą uprawia, winien wpływać równocześnie na ciało i na duszę chorego. Życie wymaga przepisów szczegółowych, paragrafów, kodeksów, sankcji. To wolno, a tego nie wolno. Jednakże życie jest nader skomplikowane. Żaden kodeks nie jest w stanie przewidzieć wszystkich powikłań życia. Najwyższą instancją powinno być sumienie lekarskie, w którym nad wszystkim górowałaby szlachetność. Lekarz na chorego powinien patrzeć jak na bliźniego, któremu pomoc jest jego szlachetnym ludzkim zadaniem.

"Niedziela" 13/2008

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl